Zakorkowane urzędy pracy i brak wsparcia. Polska zniechęca Ukraińców
Adriana Rozwadowska
21 kwietnia 2018 | 05:59
Rząd zapowiada nową politykę migracyjną. Jak wygląda obecna? Nie istnieje. Nie wyłuskujemy najlepszych pracowników z Ukrainy, nie mamy na nich pomysłu, a zamiast zachęcać ich do zostawania w Polsce - zniechęcamy.
W 2017 roku liczba zarejestrowanych przez urzędy pracy oświadczeń, na podstawie których pracownicy z Ukrainy podejmują pracę w Polsce, dobiła do blisko 2 mln. W tym ma sięgnąć 3 mln. A przynajmniej tak się oczekuje. To dobrze, bo przy spadającym bezrobociu (6,6 proc. w marcu) polska gospodarka jest od pracy Ukraińców coraz bardziej zależna.
Tyle że na razie nic nie wskazuje na to, żeby ten scenariusz miał się ziścić.
Z danych resortu pracy wynika, że w pierwszym kwartale tego roku zarejestrowano 250 tys. oświadczeń o zamiarze zatrudnienia cudzoziemca. W ubiegłym roku o tej samej porze ich liczba przekraczała 400 tys.
- Zapotrzebowanie na pracowników z Ukrainy jest ogromne, ale nie widzę podaży. Duża część Ukraińców, którzy przyjeżdżali do Polski za naszym pośrednictwem, teraz wybiera na przykład Szwecję - uważa Andrzej Mikołajewski, współwłaściciel Dobrej Agencji zajmującej się rekrutacją pracowników z Ukrainy. - Kolejne kraje wdrażają unijną dyrektywę, która otwiera rynek. Kwestia miesięcy i polski rynek straci na atrakcyjności.
Lech Antkowiak, wicedyrektor warszawskiego urzędu pracy: - Nie obserwujemy wzmożonego zainteresowania, jest wręcz trochę mniejsze. W zeszłym roku o tej porze zarejestrowaliśmy 17,5 tys. oświadczeń, w tym - 16,8 tys.
Spadek ruchu w branży widzi też Daniel Dziewit, szef portalu Pracadlaukrainy.pl.
Ukraińcy czekają na oświadczenia
Jakie są przyczyny? Zdaniem osób z branży są dwie: po pierwsze, nowelizacja prawa spowodowała, że rejestrujące oświadczenia urzędy pracy po prostu się zatkały. Na rejestrację oświadczenia czeka się tygodniami. Po drugie, polska polityka migracyjna - o ile w ogóle istnieje - raczej zniechęca, niż zachęca Ukraińców.
Nie wiadomo, ilu Ukraińców pracuje w Polsce, bo stale rotują. Padają różne odpowiedzi: 1 mln, 1,5 mln, 2 mln. W ZUS-ie zgłoszonych jest 440 tysięcy. Żeby była jasność, kto przyjechał, czy i gdzie pracuje, w styczniu br. w życie weszła nowelizacja prawa. Miało być szybciej i bezpieczniej.
Zdecydowana większość Ukraińców wjeżdża do Polski na podstawie uproszczonej procedury - tzw. oświadczenia o zamiarze powierzenia pracy. Pracodawca składa je w powiatowym urzędzie pracy, a ten w ciągu 7 dni - o ile nie ma zastrzeżeń - je rejestruje. Wtedy Ukrainiec wjeżdża do Polski i przez 6 miesięcy może legalnie pracować u wskazanego pracodawcy.
Problem? Handel oświadczeniami. Olbrzymia część Ukraińców nigdy nie docierała do pracodawców - podejmowali inną pracę na czarno albo wyjeżdżali dalej na zachód. Z drugiej strony spółki krzaki wystawiały oświadczenia za pieniądze, choć pracy Ukraińcom nie oferowały. Dlatego przeprowadzono nowelizację ustawy.
Ukraińcy odpuszczają
Jeszcze w zeszłym roku oświadczenie mieściło się na kartce A4, a na formalności starczył dzień. Teraz pracodawca musi złożyć w urzędzie plik dokumentów w kilku kopiach z załącznikami - m.in. zaświadczeniem o niekaralności i o niezaleganiu z podatkami. Za oświadczenie trzeba też zapłacić - 30 zł od pracownika.
- Za każdego pracownika trzeba zapłacić osobno. Żeby zgłosić 50, trzeba wykonać 50 przelewów - mówi Andrzej Mikołajewski.
- Nowe przepisy zablokowały urzędy pracy. Najprostsza procedura oświadczeniowa trwa średnio 20, 21 dni roboczych. To dłużej, niż przewiduje ustawa: 7 dni - tłumaczy Andrzej Kubisiak, szef departamentu analiz agencji pracy Work Service.
Zdaniem Kubisiaka to nie kwestia przepisów, ale ich interpretacji przez urzędy. Część z nich z niewiadomych przyczyn uważa, że podczas rejestrowania oświadczenia Ukrainiec powinien być już na terenie Polski. Dalej: choć powstał system informatyczny, część urzędów nie chce z niego korzystać. Kubisiak mówi, że w marcu jego agencji online udało się zarejestrować tylko 40 proc. rekrutowanych Ukraińców.
- Składamy dokumenty elektronicznie i słyszymy, że i tak potrzebują ich w formie papierowej. To powoduje, że Ukraińcy czekają tygodnie, żeby móc podjąć pracę. Tracą czas, zamiast zarabiać, pracodawca traci pracowników i pieniądze, bo często płaci za ich pobyt. Część rezygnuje i wraca. Nie przyjechali tu, żeby patrzeć w sufit - opowiada Kubisiak.
- Mieliśmy kłopot z terminowym rejestrowaniem oświadczeń, bo ustawodawca zapisał, że pracodawca "składa oświadczenie w urzędzie". Nie do końca właściwie odczytaliśmy przepis. Kiedy zaczęli pojawiać się z paczkami 200, 300 oświadczeń, zakorkowaliśmy się. Ale z końcem lutego wprowadziliśmy możliwość składania dokumentów online. Niestety, nie wszystkie urzędy poszły tą samą drogą - tłumaczy Lech Antkowiak.
Uliana Worobec, Ukrainka i administratorka na portalu Pracadlaukrainy.pl: - Od stycznia pracodawcy mówią, że formalności ich przerastają. Kiedyś oświadczenie załatwiało się od ręki, więc Ukraińcy nie rozumieją, dlaczego teraz muszą czekać miesiąc. Dlatego często po prostu idą do szarej strefy lub wracają do siebie.
Nie tylko oświadczenia to problem
To nie koniec zamieszania z zatrudnianiem Ukraińców. Od tego roku w rolnictwie nie mogą oni pracować - jak dotąd - na podstawie oświadczenia. Muszą mieć wydane zezwolenie na pracę sezonową.
U Mirosława Jachimowicza, właściciela Pieczarkarni Wierzbno, pracuje ok. 30 pracowników ze Wschodu. W urzędzie pracy w Węgrowie, z którym współpracuje pieczarkarnia, rejestrowanie oświadczeń idzie sprawnie. Ale - jak mówi Jachimowicz - to marne pocieszenie. Rolnicy nie mają dostępu nie tylko do oświadczeń, ale i do dłuższych, 3-letnich zezwoleń na pracę.
- Zostały nam wyłącznie prace sezonowe, w ramach których mogę zatrudnić tylko na 9 miesięcy. Mało tego, przepisy mówią, że te miesiące muszą się zamknąć w roku kalendarzowym, więc jak znajdę pracownika w listopadzie, on po miesiącu musi wyjechać. To koszmar - mówi Jachimowicz.
- Pieczarkarnie - i dziś już większość rolnictwa - od dawna nie są już sezonowe. Ci, którzy to wymyślili, kupują pieczarki w supermarkecie przez okrągły rok. Tak samo drób czy mleko. Nikomu nie przyjdzie do głowy, że mógłby je kupić tylko przez 9 miesięcy - utyskuje.
Jachimowicz mówi też, że chciałby zatrzymać najlepszych: - Lepszym pracownikom zależy na stabilizacji, ciągłości, chcieliby ściągnąć tu rodzinę. Oferując im 9 miesięcy pracy, nie jestem partnerem do rozmowy.
Z kolei Ukraińcy, którzy po 6 miesiącach pracy na oświadczeniu chcieliby zostać w Polsce na dłużej, mogą wystąpić o kartę pobytu czasowego i pozwolenie na pracę do wojewody. Ale na decyzję czeka się nawet rok.
Mikołajewski: - We wrześniu złożyliśmy wniosek o kartę pobytu dla pracownika z Białorusi. Do dziś nie ma decyzji.
Po utracie ważności 6-miesięcznej wizy Ukrainiec ma więc do wyboru: przez wiele miesięcy siedzieć bezczynnie lub wrócić na Ukrainę. Albo rozważyć inne kierunki. Z paszportami biometrycznymi i przy unijnej dyrektywie, która otwiera rynek dla Ukraińców, ta ostatnia opcja staje się coraz prostsza.
Brak rąk do pracy w urzędzie pracy
Lech Antkowiak bez ogródek przyznaje, że problemy piętrzą się też przez brak chętnych do pracy w pośredniakach. Pracownik UP w Polsce zarabia najczęściej 2100 zł brutto.
- Pracownicy są źle opłacani, a kiedy jest ich za mało, ich praca staje się katorżnicza. Do ubiegłego roku mieliśmy bardzo złą sytuację, na szczęście dano nam pieniądze na podwyżki i zatrzymaliśmy odpływ pracowników - wyjaśnia Antkowiak. Warszawa dała urzędowi pracy dodatkowe 23 etaty. Antkowiak mówi, że przydałoby się jeszcze 20. Ale Warszawa jest w specyficznej sytuacji - to tu jest największe skupisko Ukraińców w Polsce. W mniejszych urzędach wciąż pracuje się za najniższe stawki i przy wielu wakatach. Do tego jest tendencja do zmniejszania załóg urzędów pracy ze względu na spadające bezrobocie.
W lutym pracodawcy z branży budowlanej zaapelowali, żeby umożliwić uproszczoną procedurę oświadczeniową także dla imigrantów zarobkowych z innych krajów, np. Indii czy Nepalu. Antkowiak jest za: - Tak powinno być. Nie możemy doprosić się wojewody, żeby zwolnił nasz urząd z obowiązku wystawiania dla obywateli tych krajów opinii o tym, że brakuje w Polsce budowlańców. Nie ma ich w tym roku, nie było w ubiegłym, nie ma od 5 lat. Wystawiając opinię, przedłużamy proces wystawiania pozwolenia na pracę u wojewody o 2-3 tygodnie. Bez sensu.
Co pomogłoby urzędom pracy w odkorkowaniu się?
Antkowiak: - Dobrze by było uruchomić system komunikacji elektronicznej między nami, Strażą Graniczną, Inspekcją Pracy, ZUS-em. Nie dalej jak dwa dni temu SG prosiła nas o opinię na papierze. Odpowiedzieliśmy: "To jest w systemie". Usłyszeliśmy: "Ale my nie mamy dostępu". W Warszawie mamy na szczęście mało pracowników sezonowych. Ale proszę sobie wyobrazić, co dzieje się w urzędach, w których takich zezwoleń wystawia się kilkanaście tysięcy, a o każdego pracownika sezonowego musimy osobno zapytać w Urzędzie ds. Cudzoziemców, czy przypadkiem nie znajduje się na liście osób niepożądanych.
Polsce brakuje odwagi
Na początku kwietnia wiceminister rozwoju Jerzy Kwieciński zapowiedział, że w połowie roku rząd przedstawi nową politykę migracyjną. Ma dotyczyć nie tylko imigrantów w Polsce, ale też ściągania polskich emigrantów z powrotem do kraju.
Zdaniem Mikołajewskiego do długiego oczekiwania na decyzje w urzędach i ogólnego braku wsparcia dochodzą jeszcze problemy na granicach: - Przykład z dziś: jedzie do mnie osoba z Ukrainy, na granicę z Polską dociera o godzinie 3, a odprawiona zostaje po 9 godzinach. Przez tyle czasu po prostu nie odprawiano autokarów. Czasem to wygląda jak celowa polityka. Ludzie mają prawo być sfrustrowani. Otrzymują drobne sygnały na różnych polach, że może i są potrzebni, ale nie do końca mile widziani.
W obliczu braku wsparcia Ukraińcy usiłują się samoorganizować. Przy OPZZ powstał związek zawodowy Ukraińców. Uliana Worobec na własną rękę pomaga innym Ukraińcom, którzy zostali oszukani przez polskich pracodawców. Pomagają też NGO-sy.
- Polska znowu lekceważy wielką szansę, widząc w niej zagrożenie, a nie potencjał. Polska polityka migracyjna jest reaktywna, Ukraińcy są pozostawieni sami sobie. Nie ma żadnych - wzorem państw zachodnich - programów wsparcia dla Ukraińców - mówi Mikołajewski.
- Nic dziwnego, że o pobyt stały stara się zaledwie 10 proc. z nich. Wybiorą powrót albo wyjazd dalej, a my stracimy szansę na integrację z bardzo bliskimi ludźmi - dodaje.